UKOŃCZENIE RENOWACJI SYNAGOGI W WIELKICH OCZACH

16 czerwca 2013 w Wielkich Oczach dokonano uroczystego otwarcia wyremontowanej synagogi oraz odsłonięcia tablicy upamiętniającej miejscową gminę żydowską. Synagoga będzie teraz pełniła rolę ośrodka kulturalnego i biblioteki gminnej, a w jej murach znajdzie także miejsce Sala Pamięci poświęcona trójnarodowej przeszłości miasteczka.

 

Relację z uroczystości opublikowały, między innymi:

 

- Gminny Portal Internetowy Wielkie Oczy

 

- TV Lubaczów

 

 

Powstał także reportaż opisujący uroczystość

 

 

Ambasador Izraela w Polsce, pan Zvi Rav-Ner, skierował na ręce wójta gminy specjalne przesłanie.

 

Poniżej zamieszczam wystąpienie autora tej strony wygłoszone podczas uroczystości otwarcia:

1synagoga

 

Foto: Gminny Portal Internetowy Wielkie Oczy

 

Wystąpienie podczas inauguracji odnowionej synagogi

jako biblioteki gminnej w Wielkich Oczach

16 czerwca 2013

 

Kiedy jakiś czas temu pan Tomasz Lorenc, wójt Wielkich Oczu, powiedział mi, że będę miał zaszczyt powiedzieć kilka słów podczas oficjalnej inauguracji tego budynku, myślałem, że opowiem o wyjątkowości Wielkich Oczu i o sukcesie projektu renowacji synagogi, ale pan wójt wyraźnie podkreślił, że chodzi mu raczej o to, bym opowiedział o dziejach Żydów w Wielkich Oczach. A że z wójtem należy żyć w zgodzie, więc spełniam jego życzenie, choć do tej wyjątkowości Wielkich Oczu jeszcze wrócę.

* * *

Pierwsi Żydzi na tych ziemiach pojawili się już 1000 lat temu, około 600 lat przed powstaniem Wielkich Oczu. Nie wiemy, czy przybyli tu z zachodu, starym szlakiem handlowym z Ratyzbony i Pragi, czy z rozciągającego się na czarnomorskich stepach żydowskiego Królestwa Chazarii.

Bardziej konkretne informacje o pobycie Żydów na tej ziemi pochodzą z drugiej połowy XIV wieku, kiedy rozpoczęła się tu szeroka kolonizacja żydowska, umożliwiona nadaniem przez Kazimierza Wielkiego tzw. „przywileju żydowskiego”. Przybywali tu głównie Żydzi, wygnańcy z miast śląskich i niemieckich. Stosunki gospodarcze i handlowe na tych terenach charakteryzował wtedy słaby stopień rozwoju i Żydzi stanowili element pożądany dla ich modernizacji, ze względu na swoje umiejętności, kwalifikacje i posiadane kapitały.

Dwieście lat później, w XVI wieku, napłynęła tu nowa fala emigrantów żydowskich, tym razem głównie z Czech, Niemiec i Węgier, a wśród nich mój przodek, Marek Majus, przybyły z Węgier dostawca saletry, który około roku 1580 osiedlił się w Rymanowie. Tak więc los zrządził, że przybycie pierwszego Majusa do Polski zbiegło się w czasie z ufundowaniem wioski Wielkie Oczy przez Krzysztofa Miękickiego.

W samych Wielkich Oczach Żydzi osiedlili się około sto lat po fundacji wsi, wraz z uzyskaniem przez Wielkie Oczy praw miejskich w roku 1671, staraniem Andrzeja Modrzewskiego, ówczesnego właściciela Wielkich Oczu i osobistego przyjaciela hetmana, a później króla, Jana III Sobieskiego. Żydzi często osiedlali się w nowo powstałych miasteczkach, gdzie szukali lepszych możliwości bytowania i utrzymania rodziny. I tu trzeba mocno podkreślić, że przywilej lokacyjny miasta Wielkie Oczy nadawał prawo osiedlania się tutaj „każdemu człowiekowi, jakiejkolwiek narodowości i stanu, czy to mieszkającemu w Królestwie czy poza jego granicami”. To bardzo znamienny fakt, gdyż wiele miast w ówczesnej Polsce ograniczało prawo osiedlania się innowierców, a w tym i Żydów.

W połowie XVIII wieku na południe od rynku w Wielkich Oczach istniało już zwarte tzw. „przedmieście żydowskie”, rozciągające się wzdłuż drogi do Krakowca. W roku 1765 Wielkie Oczy były już uważane za znaczną gminę żydowską, a ówczesny rabin Wielkich Oczu, pochodzący z Kutna Mordechaj ben Szmuel, stał się szeroko znany w świecie żydowskim jako autor traktatu religijnego „Brama Królewska”, który doczekał się do naszych czasów osiemnastu wznowień (ostanie wydano niedawno w Kanadzie). Była to pierwsza, ale nie ostatnia, książka napisana w Wielkich Oczach. Kilkadziesiąt lat po nadaniu Wielkim Oczom praw miejskich miejscowa gmina żydowska posiadała już własną bóżnicę i cmentarz oraz utrzymywała bractwo pogrzebowe zajmujące się pochówkiem zmarłych.

Trafiając pod zabór austriacki Wielkie Oczy liczyły 400 Żydów, na ogólną liczbę 1100 mieszkańców. Dla porównania, w Lubaczowie było wtedy 700 Żydów, w Cieszanowie 650, w Narolu 350, a w Oleszycach aż 800. Sto lat później w Wielkich Oczach było już prawie 1200 Żydów na 2200 mieszkańców.

Pogarszające się warunki ekonomiczne i demograficzne w całej Galicji spowodowały, że rozpoczęła się masowa emigracja za morze, głównie do USA, lecz także do Brazylii i Argentyny. W latach 1880-1920 Wielkie Oczy opuściło 10% całej populacji miasteczka, a wśród Żydów było to aż 20%. Zdecydowana większość żydowskich emigrantów osiedliła się w Nowym Jorku, gdzie już w roku 1903 założyli stowarzyszenie pod nazwą „Pierwsze Wielkoockie Stowarzyszenie Opieki Medycznej”. Dzisiaj, 110 lat później, mam zaszczyt przewodniczyć nowojorskiej „Fundacji Wielkie Oczy”, będącej kontynuatorką tamtego stowarzyszenia.

Pozostali w Wielkich Oczach Żydzi brali czynny udział w gospodarczym życiu miasteczka, włączając się także aktywnie w roku 1872 w utworzenie i późniejsze utrzymanie pierwszej szkoły, stworzonej tu przez baronową Klementynę Hagen, żonę ówczesnego właściciela.

Dalsze dzieje Żydów w gminie Wielkie Oczy, aż do wybuchu II wojny światowej, nie różnią się zasadniczo od dziejów polskich i ukraińskich mieszkańców miasteczka. W większości pędzili raczej biedny żywot, zajmowali się głównie rzemiosłem i handlem, ale byli wśród nich także rolnicy.

Nie rozwodząc się więc na ten temat wspomnę tylko, że to właśnie spośród wielkoockich Żydów pochodził Baruch Henner, wybitny galicyjski fotograf, kształcący się u samego twórcy fotografii Lumiera, o czym szerzej napisała obecna tu pani Grażyna Stojak. Stąd pochodził także Wiktor Chajes, wieloletni wiceburmistrz Lwowa, kawaler orderu Polonia Restituta i Medalu Niepodległości, zgładzony przez Sowietów w Starobielsku.

Nieco ponad 70 lat temu, w środę 10 czerwca 1942, wszystkich wielkoockich Żydów spędzono na rynku i wygnano do gett w Krakowcu i Jaworowie. Część z nich Niemcy zabili później w obozie w Bełżcu, a tych pozostałych, którzy nie zmarli z głodu i chorób, jednostka SS zamordowała seriami karabinów maszynowych 16 kwietnia 1943 w lesie koło Jaworowa, gdzie do dziś spoczywają we wspólnej mogile. I tak po 270 latach istnienia została zgładzona gmina żydowska w Wielkich Oczach.

* * *

Chciałbym teraz, za pozwoleniem wójta, powiedzieć jednak co nieco o wyjątkowości Wielkich Oczu. Otóż moim i nie tylko moim zdaniem, Wielkie Oczy to przykład, jak można osiągnąć sukces wspólnego kształtowania rzeczywistości, gdy wszyscy mają na uwadze wspólne dobro i darzą się wzajemnym zaufaniem.

W roku 2000 przyjechałem po raz pierwszy do Wielkich Oczu i pierwszą osobą, z którą rozmawiałem był ówczesny proboszcz Józef Kluz. To on natchnął mnie myślą o konieczności renowacji synagogi. Gdy nieco później spotkałem się z ówczesnym wójtem, panem Władysławem Strojnym, któremu należą się specjalne podziękowania za jego wieloletni upór i wkład w dążeniu do renowacji synagogi, i z jego zastępcą, panem Zbigniewem Pałczyńskim, wyczuwałem wyraźnie pewną nieufność. Wyrażała się ona dobitnie w trakcie rozmów w podziale na strony według ściśle narodowego kryterium: „strona żydowska”, czyli gmina żydowska w Krakowie i żydowska fundacja z Warszawy, mające ustawowe prawa do własności synagogi, a wraz z nimi my, potomkowie wielkoockich Żydów, oraz „strona polska”, czyli obecni mieszkańcy i władze Wielkich Oczu. Życie pokazało jednak, że podział na strony przebiega nieco inaczej i że po jednej stronie są ci, którym rzeczywiście zależy na renowacji budynku, a po drugiej ci, dla których sprawa ta nie jest istotna, i że dla tego podziału narodowość nie ma żadnego znaczenia. Z czasem wytworzyło się też wzajemne zaufanie między władzami Wielkich Oczu, w osobie panów wójtów, poprzedniego, Władysława Strojnego, i obecnego, Tomasza Lorenca, a między nami – potomkami byłych wielkooczan wyznania mojżeszowego. Pragnę bardzo wyraźnie podkreślić, że bez przekonania, iż władze Wielkich Oczu zrealizują nasze wstępne, ustne ustalenia, do renowacji by nie doszło i dzisiaj oglądalibyśmy w tym miejscu ruinę tego, co niegdyś było synagogą. Właśnie to zaufanie do władz Gminy Wielkie Oczy, wyrażone w sposób zdecydowany i dobitny przeze mnie i mego nowojorskiego kolegę, Steve’a Landau’a, w rozmowie z panem Herbertem Blockiem, wiceprezesem żydowsko-amerykańskiej organizacji „Joint”, doprowadziło po wieloletnim impasie do przełomu i pozostawienia własności budynku w rękach Gminy Wielkie Oczy, bez czego renowacja synagogi nie byłaby możliwa.

Właśnie dzięki naszej współpracy i zaufaniu oraz zdecydowaniu władz gminy Wielkie Oczy i ich umiejętności pozyskania funduszy oraz sprawnej realizacji inwestycji, doszło do wydarzenia bezprecedensowego w skali Polski, że w tak małej i przecież niebogatej miejscowości odrestaurowano żydowski dom modlitwy. Dzięki tej współpracy i zaufaniu dom Narodu Księgi, jak czasem określa się Żydów, stał się Domem Książki dla wszystkich mieszkańców Gminy Wielkie Oczy, a jednocześnie godziwą pamiątką po tych, którzy kiedyś tu się modlili. I za to wszystkim wielkooczanom, z ich władzami na czele, oraz innym osobom, które się do tego przyczyniły, chciałbym serdecznie podziękować i jednocześnie ofiarować – na ręce wójta – do Izby Pamięci Wielkoockich Żydów, która będzie się tu mieściła wraz z biblioteką, napisany właśnie w tym miejscu 250 lat temu przez ówczesnego gospodarza tego budynku, traktat religijny „Brama Królewska”. Niech będzie on symbolem otwartej po królewsku bramy dla naszej dalszej współpracy.

 

Krzysztof Dawid Majus