„Życie Podkarpackie” (wersja internetowa), Rzeszów, 1 października 2003

 

Skandal
W Wielkich Oczach jedna ze stodół stoi na kilkudziesięciu żydowskich nagrobkach

 

Autor: Jacek SZWIC

 

W Izraelu w zasobach archiwalnych Yad Vashem znajduje się kilka zdjęć zrobionych w 1965 r. w Wielkich Oczach (w dzisiejszym pow. lubaczowskim). Zdjęcia przedstawiają kamienne macewy z hebrajskimi napisami, oparte o drewnianą ścianę stodoły. Podpisy pod fotografiami informują, że mieszkańcy wioski używają macew skradzionych z cmentarza żydowskiego do budowy stodół.

Skandal i hańba dla wioski. Tak było trzydzieści osiem lat temu. Dzisiaj nie ma już kamieni opartych o drewnianą ścianę, ale ta sama stodoła stoi na solidnych fundamentach zrobionych z macew skradzionych z żydowskiego cmentarza. Między innymi stoi na kamieniu, pod którym 17 września 1928 roku pochowano Kalonymosa Kalmana, syna Józefa Thalera. Na innych fragmentach macew również można odcyfrować nazwiska i imiona Żydów, mieszkańców Wielkich Oczu.

 

Fot. 3 Jacek Szwic, Kamień z grobu Kalonymosa Kalmana.

 

W 1931 roku w Wielkich Oczach było 1752 mieszkańców, w tym 526 Żydów. Na ogół cała ludność miasteczka - Żydzi, Polacy i Rusini - żyła w zgodzie.

Potem wybuchła wojna. Najpierw na krótko pojawili się Niemcy, następnie ustalono granicę na Sanie i nastała władza sowiecka. W 1941 znowu przyszli Niemcy, którzy "postanowili ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską".

Rok później w Wielkich Oczach po Żydach pozostały jedynie rozgrabione domy, dwie synagogi i cmentarz. W 1944 przez te tereny przewalił się front. Wtedy zaczęła się "epoka kamienia łupanego". Najpierw rozebrano na cegły starą synagogę, a następnie "zagospodarowano" cmentarz żydowski - bo przecież nikomu już nie był potrzebny.

Stodoła stojąca na żydowskich nagrobkach jest problemem: dla miejscowych wstydliwym, dla Żydów bolesnym.

Dwa lata temu zainteresował się tym Bogdan Lisze, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Odnowy Zabytków Kultury Żydowskiej w powiecie lubaczowskim. Próbował rozmawiać z właścicielką stodoły; bez rezultatów. Inni mieszkańcy Wielkich Oczu, widząc postępujące prace na cmentarzu żydowskim, znosili znalezione fragmenty macew i informowali gdzie jeszcze są całe płyty. - Bo chcemy umierać z czystym sumieniem - mówili. Tylko jedna pani Janina W. nie chciała słyszeć o ruszeniu jej stodoły. Prof. Shewach Weiss, ambasador Izraela w RP napisał list z prośbą o zwrot macew na cmentarz, zapewniając właścicielkę stodoły, że wszelkie koszty zostaną pokryte przez osoby finansujące odrestaurowanie kirkutu. Podobne stanowisko zajęły władze gminy. - Pieniędzy nie mamy, ale udzielimy wszelkiej pomocy w postaci siły roboczej czy transportu - mówi Zbigniew Pałczyński, sekretarz UG.

 

 
Fot.  2, Stodoła...

 

Niestety właścicielka nieszczęsnej stodoły do tej pory nie wyraziła zgody na oddanie skradzionych niegdyś z cmentarza płyt. Podobno ową operację wyceniła na 30 tys. zł. Jeżeli to prawda, to skandal byłby jeszcze większy.

 

Fot. 1, ... i macewy na których stoi.