Nagrobki pod
stodołą
Autor:
Andrzej ŁAPKOWSKI
- Szkoda, że
przez zachowanie jednej osoby chce się nam przypiąć
łatkę antysemitów. Wielkie Oczy wcale na to nie
zasłużyły – uważa nauczycielka historii w miejscowym
gimnazjum
Niedaleko
kościoła w Wielkich Oczach (powiat lubaczowski) stoi nieotynkowany,
ceglany dom. Jest własnością 74-letniej Janiny W. Obok niego
znajdują się stodoła i szopa. Ich drewniane ściany
wspierają się na macewach – nagrobnych płytach z miejscowego
cmentarza żydowskiego.
Społeczność
żydowska w Wielkich Oczach przestała istnieć w czasie II wojny
światowej. Jej członkowie albo zostali wymordowani przez Niemców,
albo uciekli za granicę. Macewy, których było ponad tysiąc,
zaczęły znikać z tamtejszego kirkutu pod koniec wojny. Miejscowi
wykorzystywali je jako materiał budowlany. Robili z nich schody,
używali jako fundamentów przy wznoszeniu zabudowań gospodarczych. Z
każdym rokiem żydowski cmentarz ulegał coraz większej
dewastacji.
- Gdy
przyszedłem tu po raz pierwszy, byłem przerażony. Cmentarz
wyglądał jak wielki śmietnik – wspomina Bogdan Lisze z Oleszyc,
prezes Stowarzyszenia na rzecz Odnowy Zabytków Kultury Żydowskiej w
Powiecie Lubaczowskim, który kilka lat temu podjął się
odrestaurowania kirkutu w Wielkich Oczach. – Przez zarośla prowadziła
droga, którą pędzono bydło na wypas – dodaje. - Często
odbywały się tu libacje.
Bogdan Lisze
pasjonuje się historią miejscowych mniejszości religijnych jak
mało kto. Ale nie ma się czemu dziwić. Jego prababka była
Ukrainką, dziadek ewangelikiem (pisał się Lische), babcia
katoliczką. On sam należy do Badaczy Pisma Świętego.
Początkowo sam
sprzątał kirkut w Wielkich Oczach. Później ludzie jakby się
obudzili. Zaczęli przychodzić, pomagać, przynosić macewy,
które leżały w obrębie ich gospodarstw, albo które znajdowali
podrzucone gdzieś w widocznych miejscach.
– Kilka lat temu
znalazłem jakąś płytę przy drodze – mówi Julian
Czepiel, mieszkaniec Wielkich Oczu. – Wziąłem ją, bo akurat
budowałem się. Dzięki Bogu nie wykorzystałem jej. Kiedy
usłyszałem w kościele apel, aby zwracać macewy,
pomyślałem, że znaleziona płyta może byś takim
nagrobkiem. Oddałem ją jak najprędzej.
– Niewykluczone –
mówi Bogdan Lisze, wskazując asfaltową szosę biegnącą
przez miasteczko - że pod tą drogą jest jeszcze sporo
żydowskich nagrobków.
Od jakiegoś
czasu kirkutem w Wielkich Oczach interesują się też potomkowie
miejscowych Żydów. Ci z Nowego Jorku co roku przesyłają
pieniądze na renowację cmentarza. – Nie jest tego dużo, ale
zawsze można coś za to zrobić – mówi Bogdan Lisze. Od niedawna
cmentarz żydowski ma nowe ogrodzenie.
Wielkim Oczom wielki wstyd
To właśnie
Bogdan Lisze powiadomił prokuraturę o tym, że jedna z mieszkanek
Wielkich Oczu wciąż przetrzymuje żydowskie nagrobki. Zrobił
to jesienią ub. roku, po trzech latach bezskutecznych próśb o ich
zwrot.
Niektóre macewy z
cmentarza w Wielkich Oczach miały wysokość nawet dwóch metrów.
Dla potrzeb budowlanych były dzielone na trzy – cztery części.
Zdaniem Bogdana Lisze, do gospodarstwa rodziny W. mogło trafić po
wojnie nawet do czterystu fragmentów kamiennych nagrobków. Prokuratura
ustaliła, że zabrał je nieżyjący już
teść obecnej właścicielki. Wykorzystywane były m.in.
do budowy pomieszczeń gospodarczych. Podczas wizji lokalnej, pod
stodołą naliczono ok. 180 fragmentów.
Starsza kobieta
domagała się od Żydów, za pośrednictwem Bogdana Lisze,
prawie 30 tys. zł w zamian za zgodę na wyciągnięcie
kamiennych tablic spod stodoły. Społeczność żydowska
na to nie przystała. Żądania Janiny W. oburzyły też
miejscową społeczność.
- Trzymanie macew
pod stodołą to bezczeszczenie pamięci zmarłych –
uważali i uważają mieszkańcy Wielkich Oczu. - Przecież te
nagrobki rodzina męża Janiny W. bezprawnie zabrała z cmentarza.
Czy ona chciałaby, żeby ktoś tak potraktował grób jej
rodziców? Te nagrobki trzeba zabrać i nie wolno nic płacić.
List z
prośbą o odstąpienie macew napisał do Janiny W. Szewach
Weiss, do niedawna ambasador Izraela w Polsce. "Kamienie te trafiły
do Pani w trakcie tragicznych dla mojego narodu wydarzeń. Byłbym
wdzięczny, gdyby Pani wyraziła zgodę na ich zwrot na cmentarz,
co stanowiłoby wyraz wielkiego humanizmu. Oczywiście wszystkie koszty
zwrotu kamieni nagrobnych na cmentarz i zastąpienie ich elementami betonowymi,
tak aby Pani gospodarstwo nie poniosło uszczerbku, zostaną w
pełni pokryte przez osoby finansujące odrestaurowanie
cmentarza".
Prośba ambasadora pozostała bez odpowiedzi.
Macewy zabierze komornik
- Na świecie
postrzegają nas jako tych, którzy wyssali antysemityzm z mlekiem matki.
Chciałem udowodnić, że to nieprawda. Niestety, pani Janina W.
bardzo mi to utrudnia - mówi ze smutkiem Lisze.
- W. zrobiła
nam wstyd na całą Polskę. Szkoda, że przez zachowanie
jednej osoby chce się nam przypiąć łatkę antysemitów.
Wielkie Oczy wcale na to nie zasłużyły - uważa
Elżbieta Nienajadło, nauczycielka historii w miejscowym gimnazjum.
Z Janiną W. nie
udało nam się porozmawiać.– Wyjechała do córki na Górny
Śląsk – mówią sąsiedzi. – Ucieka od odpowiedzialności.
W jej obejściu
wszystko jest pozamykane na dziesięć spustów. Ludzie dodają,
że przed wyjazdem zasłoniła spód stodoły deskami, aby nie
było widać macew. Ale prokuratura posiada zdjęcia potwierdzające,
że żydowskie płyty nagrobne tam się znajdują.
Zresztą potwierdzi to każdy mieszkaniec Wielkich Oczu.
- Sprawa karna o
zbezczeszczenie nagrobków nie mogła być wszczęta z powodu
przedawnienia. Natomiast postępowanie cywilne jest już w gruncie
rzeczy zakończone - mówi Maria Budzianowska, prokurator prowadząca
tę sprawę. – Skoro Janina W. nie chce sama oddać żydowskich
nagrobków, nakaz egzekucji lada dzień trafi do komornika. Otrzyma on
uprawnienia do wejścia na posesję i wyciągnięcia płyt
nagrobkowych. W świetle prawa cmentarz żydowski w Wielkich Oczach
jest własnością Skarbu Państwa i wszystkie roszczenia o
zapłatę za zwrot macew są nieuzasadnione.
Wielkie Oczy – wspólnota trzech narodów
Wielkie Oczy
położone są zaledwie dwa kilometry od granicy z Ukrainą.
Przez stulecia należały do kilku znakomitych rodów: Mohiłów,
Łaszczów, Potockich, Wielopolskich.
Jak głosi jedna
z miejscowych legend, nazwa miasteczka pochodzi od dwóch nie istniejących
już stawów, pomiędzy którymi leżały pierwotne zabudowania
osady. Gdy spoglądało się z pobliskiego wzniesienia, stawy te
wyglądały jak duże oczy. Według innej legendy, na miejscu
dzisiejszej osady rozciągały się niedostępne moczary i
stawy, na których znajdowały się wysepki o wyglądzie oczek.
Całe wieki
mieszkali tu pospołu Polacy, Żydzi i Rusini (Ukraińcy). Na
początku XX wieku Żydzi byli najliczniejszą grupą
narodowościową – stanowili 42 proc. mieszkańców. W przekazach
zachowały się nazwiska 9 miejscowych rabinów, z których
najsłynniejszym był przybyły do Wielkich Oczu w 1735 roku
Mordechaj ben Szmuel, autor cenionego do dziś traktatu teologicznego
"Brama Królewska", a ostatnim Jona Teomim, zamordowany przez Niemców
– podobnie jak wielu jego pobratymców – w czasie II wojny światowej.
O dawnej
świetności i wielonarodowości miasteczka przypominają
dziś: barokowy kościół rzymskokatolicki, greckokatolicka cerkiew
i synagoga. Dwie ostatnie świątynie są, niestety, w bardzo
opłakanym stanie. Miejscowe władze nie stać na ich remont.
W przypadku synagogi
chodzi głównie o znalezienie pieniędzy na remont jej dachu. - Potem
już jakoś pójdzie - mówi Bogdan Lisze. - Chcielibyśmy
założyć w niej bibliotekę, klub, kawiarnię
internetową i izbę pamięci. Miałbym gdzie
umieścić zebrane przeze mnie judaica.
Nie mamy żadnych uprzedzeń
- Na lekcjach uczymy
dzieci historii naszej małej ojczyzny. Kilka razy do roku sprzątamy
cmentarz żydowski. My tu nie mamy uprzedzeń - zapewnia Jadwiga
Pałczyńska, dyrektor Gimnazjum w Wielkich Oczach.
Za namową
amerykańskiego rabina Murraya Stadtmauera, którego przodkowie
pochodzą z Wielkich Oczu, uczniowie gimnazjum wzięli udział w
konkursie "Społeczeństwo Wielkich Oczu w okresie
międzywojennym". Najlepsze prace trafiły do książki
Krzysztofa Majusa "Wielkie Oczy", która została wydana w Izraelu
w połowie 2002 roku.
Amerykańscy
Żydzi przeznaczyli na nagrody dla laureatów nagrody pieniężne.
Wystarczyło ich na kilka edycji konkursu. W tym roku odbędzie
się kolejna pod hasłem "Wielkie Oczy w wielkiej Europie".
We wrześniu
ubiegłego roku, za sprawą Bogdana Lisze, w miejscowym kościele
odbył się koncert psalmów śpiewanych po hebrajsku przez
przybyłą z Izraela Tovę ben Zvi. Konferansjerem był
proboszcz, a występ odbył się przy pełnej
świątyni.