„Super-Nowości”, Rzeszów, 28 maja 2004

 

Nagrobki pod stodołą

 

Autor: Andrzej ŁAPKOWSKI

 

- Szkoda, że przez zachowanie jednej osoby chce się nam przypiąć łatkę antysemitów. Wielkie Oczy wcale na to nie zasłużyły – uważa nauczycielka historii w miejscowym gimnazjum

 

Niedaleko kościoła w Wielkich Oczach (powiat lubaczowski) stoi nieotynkowany, ceglany dom. Jest własnością 74-letniej Janiny W. Obok niego znajdują się stodoła i szopa. Ich drewniane ściany wspierają się na macewach – nagrobnych płytach z miejscowego cmentarza żydowskiego.

 

Społeczność żydowska w Wielkich Oczach przestała istnieć w czasie II wojny światowej. Jej członkowie albo zostali wymordowani przez Niemców, albo uciekli za granicę. Macewy, których było ponad tysiąc, zaczęły znikać z tamtejszego kirkutu pod koniec wojny. Miejscowi wykorzystywali je jako materiał budowlany. Robili z nich schody, używali jako fundamentów przy wznoszeniu zabudowań gospodarczych. Z każdym rokiem żydowski cmentarz ulegał coraz większej dewastacji.

- Gdy przyszedłem tu po raz pierwszy, byłem przerażony. Cmentarz wyglądał jak wielki śmietnik – wspomina Bogdan Lisze z Oleszyc, prezes Stowarzyszenia na rzecz Odnowy Zabytków Kultury Żydowskiej w Powiecie Lubaczowskim, który kilka lat temu podjął się odrestaurowania kirkutu w Wielkich Oczach. – Przez zarośla prowadziła droga, którą pędzono bydło na wypas – dodaje. - Często odbywały się tu libacje.

Bogdan Lisze pasjonuje się historią miejscowych mniejszości religijnych jak mało kto. Ale nie ma się czemu dziwić. Jego prababka była Ukrainką, dziadek ewangelikiem (pisał się Lische), babcia katoliczką. On sam należy do Badaczy Pisma Świętego.

Początkowo sam sprzątał kirkut w Wielkich Oczach. Później ludzie jakby się obudzili. Zaczęli przychodzić, pomagać, przynosić macewy, które leżały w obrębie ich gospodarstw, albo które znajdowali podrzucone gdzieś w widocznych miejscach.

– Kilka lat temu znalazłem jakąś płytę przy drodze – mówi Julian Czepiel, mieszkaniec Wielkich Oczu. – Wziąłem ją, bo akurat budowałem się. Dzięki Bogu nie wykorzystałem jej. Kiedy usłyszałem w kościele apel, aby zwracać macewy, pomyślałem, że znaleziona płyta może byś takim nagrobkiem. Oddałem ją jak najprędzej.

– Niewykluczone – mówi Bogdan Lisze, wskazując asfaltową szosę biegnącą przez miasteczko - że pod tą drogą jest jeszcze sporo żydowskich nagrobków.

Od jakiegoś czasu kirkutem w Wielkich Oczach interesują się też potomkowie miejscowych Żydów. Ci z Nowego Jorku co roku przesyłają pieniądze na renowację cmentarza. – Nie jest tego dużo, ale zawsze można coś za to zrobić – mówi Bogdan Lisze. Od niedawna cmentarz żydowski ma nowe ogrodzenie.


Wielkim Oczom wielki wstyd

 

To właśnie Bogdan Lisze powiadomił prokuraturę o tym, że jedna z mieszkanek Wielkich Oczu wciąż przetrzymuje żydowskie nagrobki. Zrobił to jesienią ub. roku, po trzech latach bezskutecznych próśb o ich zwrot.

Niektóre macewy z cmentarza w Wielkich Oczach miały wysokość nawet dwóch metrów. Dla potrzeb budowlanych były dzielone na trzy – cztery części. Zdaniem Bogdana Lisze, do gospodarstwa rodziny W. mogło trafić po wojnie nawet do czterystu fragmentów kamiennych nagrobków. Prokuratura ustaliła, że zabrał je nieżyjący już teść obecnej właścicielki. Wykorzystywane były m.in. do budowy pomieszczeń gospodarczych. Podczas wizji lokalnej, pod stodołą naliczono ok. 180 fragmentów.

Starsza kobieta domagała się od Żydów, za pośrednictwem Bogdana Lisze, prawie 30 tys. zł w zamian za zgodę na wyciągnięcie kamiennych tablic spod stodoły. Społeczność żydowska na to nie przystała. Żądania Janiny W. oburzyły też miejscową społeczność.

- Trzymanie macew pod stodołą to bezczeszczenie pamięci zmarłych – uważali i uważają mieszkańcy Wielkich Oczu. - Przecież te nagrobki rodzina męża Janiny W. bezprawnie zabrała z cmentarza. Czy ona chciałaby, żeby ktoś tak potraktował grób jej rodziców? Te nagrobki trzeba zabrać i nie wolno nic płacić.

List z prośbą o odstąpienie macew napisał do Janiny W. Szewach Weiss, do niedawna ambasador Izraela w Polsce. "Kamienie te trafiły do Pani w trakcie tragicznych dla mojego narodu wydarzeń. Byłbym wdzięczny, gdyby Pani wyraziła zgodę na ich zwrot na cmentarz, co stanowiłoby wyraz wielkiego humanizmu. Oczywiście wszystkie koszty zwrotu kamieni nagrobnych na cmentarz i zastąpienie ich elementami betonowymi, tak aby Pani gospodarstwo nie poniosło uszczerbku, zostaną w pełni pokryte przez osoby finansujące odrestaurowanie cmentarza".
Prośba ambasadora pozostała bez odpowiedzi.


Macewy zabierze komornik

 

- Na świecie postrzegają nas jako tych, którzy wyssali antysemityzm z mlekiem matki. Chciałem udowodnić, że to nieprawda. Niestety, pani Janina W. bardzo mi to utrudnia - mówi ze smutkiem Lisze.

- W. zrobiła nam wstyd na całą Polskę. Szkoda, że przez zachowanie jednej osoby chce się nam przypiąć łatkę antysemitów. Wielkie Oczy wcale na to nie zasłużyły - uważa Elżbieta Nienajadło, nauczycielka historii w miejscowym gimnazjum.

Z Janiną W. nie udało nam się porozmawiać.– Wyjechała do córki na Górny Śląsk – mówią sąsiedzi. – Ucieka od odpowiedzialności.

W jej obejściu wszystko jest pozamykane na dziesięć spustów. Ludzie dodają, że przed wyjazdem zasłoniła spód stodoły deskami, aby nie było widać macew. Ale prokuratura posiada zdjęcia potwierdzające, że żydowskie płyty nagrobne tam się znajdują. Zresztą potwierdzi to każdy mieszkaniec Wielkich Oczu.

- Sprawa karna o zbezczeszczenie nagrobków nie mogła być wszczęta z powodu przedawnienia. Natomiast postępowanie cywilne jest już w gruncie rzeczy zakończone - mówi Maria Budzianowska, prokurator prowadząca tę sprawę. – Skoro Janina W. nie chce sama oddać żydowskich nagrobków, nakaz egzekucji lada dzień trafi do komornika. Otrzyma on uprawnienia do wejścia na posesję i wyciągnięcia płyt nagrobkowych. W świetle prawa cmentarz żydowski w Wielkich Oczach jest własnością Skarbu Państwa i wszystkie roszczenia o zapłatę za zwrot macew są nieuzasadnione.


Wielkie Oczy – wspólnota trzech narodów

 

Wielkie Oczy położone są zaledwie dwa kilometry od granicy z Ukrainą. Przez stulecia należały do kilku znakomitych rodów: Mohiłów, Łaszczów, Potockich, Wielopolskich.

Jak głosi jedna z miejscowych legend, nazwa miasteczka pochodzi od dwóch nie istniejących już stawów, pomiędzy którymi leżały pierwotne zabudowania osady. Gdy spoglądało się z pobliskiego wzniesienia, stawy te wyglądały jak duże oczy. Według innej legendy, na miejscu dzisiejszej osady rozciągały się niedostępne moczary i stawy, na których znajdowały się wysepki o wyglądzie oczek.

Całe wieki mieszkali tu pospołu Polacy, Żydzi i Rusini (Ukraińcy). Na początku XX wieku Żydzi byli najliczniejszą grupą narodowościową – stanowili 42 proc. mieszkańców. W przekazach zachowały się nazwiska 9 miejscowych rabinów, z których najsłynniejszym był przybyły do Wielkich Oczu w 1735 roku Mordechaj ben Szmuel, autor cenionego do dziś traktatu teologicznego "Brama Królewska", a ostatnim Jona Teomim, zamordowany przez Niemców – podobnie jak wielu jego pobratymców – w czasie II wojny światowej.

O dawnej świetności i wielonarodowości miasteczka przypominają dziś: barokowy kościół rzymskokatolicki, greckokatolicka cerkiew i synagoga. Dwie ostatnie świątynie są, niestety, w bardzo opłakanym stanie. Miejscowe władze nie stać na ich remont.

W przypadku synagogi chodzi głównie o znalezienie pieniędzy na remont jej dachu. - Potem już jakoś pójdzie - mówi Bogdan Lisze. - Chcielibyśmy założyć w niej bibliotekę, klub, kawiarnię internetową i izbę pamięci. Miałbym gdzie umieścić zebrane przeze mnie judaica.


Nie mamy żadnych uprzedzeń

 

- Na lekcjach uczymy dzieci historii naszej małej ojczyzny. Kilka razy do roku sprzątamy cmentarz żydowski. My tu nie mamy uprzedzeń - zapewnia Jadwiga Pałczyńska, dyrektor Gimnazjum w Wielkich Oczach.

Za namową amerykańskiego rabina Murraya Stadtmauera, którego przodkowie pochodzą z Wielkich Oczu, uczniowie gimnazjum wzięli udział w konkursie "Społeczeństwo Wielkich Oczu w okresie międzywojennym". Najlepsze prace trafiły do książki Krzysztofa Majusa "Wielkie Oczy", która została wydana w Izraelu w połowie 2002 roku.

Amerykańscy Żydzi przeznaczyli na nagrody dla laureatów nagrody pieniężne. Wystarczyło ich na kilka edycji konkursu. W tym roku odbędzie się kolejna pod hasłem "Wielkie Oczy w wielkiej Europie".

We wrześniu ubiegłego roku, za sprawą Bogdana Lisze, w miejscowym kościele odbył się koncert psalmów śpiewanych po hebrajsku przez przybyłą z Izraela Tovę ben Zvi. Konferansjerem był proboszcz, a występ odbył się przy pełnej świątyni.