PRZEDMOWA

 

Zamykam oczy – jak w nich jasno!

Otwieram oczy – co to? o czem?

Urwana nitka …

Julian Tuwim 

 

 

Duże miasta mają swych historyków, często nawet o uznanym autorytecie naukowym, o małych zaś rzadko kto pisze. A oto one właśnie w przeciągu dziejów stanowiły większość na mapie urbanizacyjnej Rzeczypospolitej. To w nich jak w soczewce skupiały się losy ludzi różnych stanów, narodowości i wyznań. „Małość” sprzyjała konsolidacji, przełamywała izolacjonizm, sprzyjała wzajemnym wpływom w dziedzinie kultury i obyczajowości, a więzy sąsiedzkie były na ogół mocniejsze. Wspólnota losów, zwłaszcza wobec zagrożeń zewnętrznych, spajała społeczność miejską. Nawet jeśli dochodziło do konfliktów wewnętrznych, to z pomocą proboszcza, rabina lub lokalnego mędrca, starano się je łagodzić, bo ludzie byli sobie nawzajem potrzebni. Taką małą społecznością miejską od schyłku średniowiecza były Wielkie Oczy. Poświęciłem im przed laty małą monografię pod trójjęzycznym tytułem Wielkie Oczy - Wełyki Oczi - Wielkoczi (Tel Awiw 2002). Opatrzyłem ją wówczas słowem wstępnym, którego fragmenty do dziś w pełni zachowały swą aktualność. Dlatego z niewielkimi zmianami i uzupełnieniami przytaczam je tu ponownie.

Zainteresowanie wspomnianą publikacją zachęciło mnie do dalszego gromadzenia materiału. Wyniki swych poszukiwań publikowałem systematycznie na stronie internetowej poświęconej Wielkim Oczom. Po pewnym czasie postanowiłem w oparciu o gromadzone materiały – dokumenty archiwalne i literaturę przedmiotu – przygotować drugie rozszerzone wydanie monografii tej miejscowości. W zasadzie jest to nowa publikacja, choć powstała na bazie wcześniejszej. Jej zasadniczą cechą jest próba odtworzenia tego, czego już nie ma, czyli bogatego świata wspólnego życia w małomiasteczkowym wielkoockim mikrokosmosie Polaków, Ukraińców i Żydów; przenikania się trzech narodów, trzech religii, trzech języków i trzech kultur, w otoczeniu wiejskiego środowiska zamieszkałego prawie wyłącznie przez ludność ukraińską. Jeśli do tych trzech podstawowych społeczności etnicznych dodać jeszcze „przyprawy” w postaci osadnictwa wołoskiego, turecko-tatarskiego i niemieckiego1, to dopiero wtedy otrzymamy pełen obraz tego, czym było niegdyś galicyjskie miasteczko Wielkie Oczy, które dzisiaj jest małą osadą „na końcu świata”, gdzieś w połowie drogi między Lubaczowem w Polsce a Jaworowem na Ukrainie.

Pod względem praktycznym celem mojej pracy było zebranie w jednym miejscu i przedstawienie obecnego stanu wiedzy na temat dziejów Wielkich Oczu2, wraz z podaniem źródeł i literatury przedmiotu, które posłużyły do skonstruowania opisanego w książce obrazu miejscowości i jej społeczności. Chciałbym, aby ta książka trafiła przede wszystkim do młodego pokolenia wielkooczan i innych mieszkańców regionu lubaczowskiego po to, aby mogli zapoznać się z dziejami miejsca, w którym żyją, i z losami ludzi, którzy te dzieje tworzyli. Nic nie powstaje z próżni i dzisiejsze Wielkie Oczy są, pomimo zawirowań historii, kontynuacją tego, co tworzyli nasi przodkowie. Chciałbym także, aby ta książka umożliwiła wzajemne poznanie się ludzi różnych kultur i wyznań, którzy potrafili przez wieki współżyć w mniejszej lub w większej zgodzie, i dopiero kataklizm wojenny wywołany przez zbrodnicze reżimy hitlerowskich Niemiec i stalinowskiej Rosji zburzył to, co miejscowa ludność tworzyła przez wieki. Poznanie to jest tym ważniejsze, że panoszące się w wielu umysłach ksenofobia, uprzedzenia i fałszywe stereotypy wynikają głównie z braku wiedzy o tym co inne, a co niekoniecznie jest obce. W całej publikacji, a szczególnie w opisach wydarzeń lat 1939-1947, starałem się unikać określeń typu „bandy”, „oprawcy”, „zbrodniarze” i innych emocjonalnych rzeczowników i przymiotników3, gdyż nie wnoszą one żadnych nowych informacji, a jedynie podgrzewają niechęci i zacietrzewienie w mniej oświeconych i nietolerancyjnych umysłach. Myślę, że fakty mówią same za siebie, a czytelnik będzie potrafił sam je właściwie ocenić.

Należałoby też wyjaśnić, dlaczego w ogóle zdecydowałem się na ponowne opisanie dziejów Wielkich Oczu. Otóż powody były dwa. Mniej istotną, choć praktyczną przyczyną, było wyczerpanie całego nakładu wspomnianej wcześniej monografii wydanej w 2002 r. Ważniejsze było jednak to, o czym już wyżej wspomniałem, że w ciągu minionego dziesięciolecia nagromadziła się spora ilość nowych materiałów, które w znaczący sposób wypełniły dotychczasowe „białe plamy”, uzupełniły obraz dziejów miasteczka i osób z nim związanych, a nieraz ukazywały go w zupełnie nowym świetle lub wręcz wykazały, iż mój poprzedni opis był niepełny, czy nawet miejscami nieprawdziwy. Zdarzało mi się też ulegać „obowiązującym” opiniom i stereotypom, niejednokrotnie wyniesionym ze szkoły i z lektury książek napisanych w „jedynie słusznej” niegdyś interpretacji naszych dziejów. Dopiero dotarcie do nowych źródeł i opracowań, tak licznie ukazujących się w Polsce i na Ukrainie w ostatnim dwudziestoleciu, i coraz szerzej dostępnych także w internecie, oraz sugestie i informacje uzyskane dzięki czytelnikom poprzedniego wydania, pozwoliły mi – mam nadzieję – wyjść poza utarte poglądy i spojrzeć na dzieje także oczyma ludzi patrzących z innej perspektywy dziejowej i narodowej4. Dotyczy to szczególnie spraw ukraińskich, tak przecież ważnych w dziejach Wielkich Oczu i okolicy.

Integralnym dopełnieniem niniejszej publikacji jest strona internetowa poświęcona Wielkim Oczom: http://wielkieoczy.itgo.com, na której można znaleźć bogate materiały graficzne, takie jak mapy, plany, stare zdjęcia, odciski pieczęci, dokumenty, widokówki i wiele innych, których z powodów praktycznych nie pomieściłem w książce. Zainteresowany czytelnik znajdzie tam także rozbudowany dział poświęcony wielkoockim judaikom, dane z ksiąg adresowych z lat 1891-1930 oraz informacje na temat związanych z Wielkimi Oczami postaci ze świata muzyki, literatury, malarstwa, fotografii, polityki i wojskowości.

Niniejsza książka, nosząca bardziej opisowy tytuł: Wielkie Oczy. Studia z dziejów wieloetnicznego miasteczka galicyjskiego, powstała przy nieocenionej pomocy znajomych i przyjaciół z różnych krajów, którzy przysyłali mi swe krytyczne uwagi do poprzedniej edycji, wskazywali na błędy, zniekształcenia i niedopatrzenia, informowali o nieznanych mi faktach bądź o zjawiskach, które pominąłem. Inną formą pomocy było zdobywanie materiałów w miejscach i archiwach, do których sam zapewne nie dotarłbym, a także tłumaczenie niektórych tekstów z niemieckiego, rumuńskiego i jidysz. Nie wymieniam tu nazwisk tych osób, gdyż lista byłaby zbyt długa, a zapewne i tak nie ustrzegłbym się przykrego błędu pominięcia którejś z nich. Wszystkim tym osobom serdecznie za ich pomoc dziękuję. Nie mogę jednak nie wymienić Stanisława Stępnia, dyrektora Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego, a także wykładowcę i prorektora Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu, który poświęcił książce wiele godzin pracy i którego uwagi merytoryczne i redakcyjne okazały się nieocenione.

 

1.     Główna fala osadnictwa wołoskiego na terenie lubaczowszczyzny miała miejsce w XIV i XV wieku, Tatarzy i Turcy osiedlali się przede wszystkim w wiekach XVI i XVII, natomiast większość osadników niemieckich przybyła w końcu XVIII wieku (K. Wolski, Lubaczów i okolice na przełomie XVIII i XIX wieku, „Rocznik Lubaczowski” 1967, t. I, s. 44). W gminie Wielkie Oczy wyraźnym śladem osadnictwa wołoskiego jest wieś Kobylnica Wołoska, a niemieckiego wieś Fehlbach (od końca lat 30. XX w. Potok Jaworowski), która w roku 1788 została zasiedlona przez pierwszych 16 niemieckich osadników, pochodzących głównie z Nadrenii.

2.     Spotykane są trzy formy dopełniaczowe rzeczownika „oko” w liczbie mnogiej: „oczu” lub rzadziej „oczów” czy nawet „ócz”. Wszystkie trzy są gramatycznie poprawne. Dla zachowania jednolitości używałem cały czas formy „Wielkich Oczu”, poza cytatami, w których zachowałem formę stosowaną przez autora danej wypowiedzi.

3.     Zachowałem je jednak tam, gdzie pojawiają się w cytatach i w opisach świadków oraz w oryginalnych dokumentach z tamtych czasów.

4.     Zob. np. recenzję publikacji autorstwa Anny Siciak w „Biuletynie Ukrainoznawczym” 2004, nr 10, s. 358-360.

 

K. D. M.

Tel Awiw – Przemyśl, maj 2013