Notatki Kazimierza Sawińskiego

Powrót

 

Notatki te, informujące o wojennych losach kilku wielkoockich Żydów, zostały spisane przez wielkoockiego kronikarza, pana Kazimierza Sawińskiego (ur. 1904; zm. 1971), i przekazane mi przez byłego proboszcza Wielkich Oczu, księdza Józefa Kluza.

 

Rodzina żydowska - Wollfów

 

Rodzice:    ojciec Wollf Iciu, żona Wollf Sara

Dzieci:       syn Wollf Chaim, ur. 1924, syn Wollf Kałman, ur. 1918

                   syn Wollf Iciu, ur. 1921, córka Wollf Barbara, ur. 1924

 

Ojciec Wollf Iciu trudnił się handlem koni, a żona Wollf Sara prowadziła skromną trafikę papierosów, tytoniu oraz sacharyny do słodzenia kawy. Miała sklepik we własnym domu. Była to rodzina mniej zamożna. Mieszkała na ulicy Kazimierza, dawna Cmentarna. W 1937 roku rodzina Wollfów sprzedała swoją posesję w Wielkich Oczach p. Kazimierzowi Sawińskiemu i wyjechała do Lwowa. Tam kupiła sobie własny budynek. Dwóch najstarszych synów we Lwowie podjęło pracę. Założyli swoje rodziny. Po zajęciu Lwowa przez Niemców w 1941 roku założono Getto dla Żydów, w którym osadzono także rodzinę Wollfów. Rodzice w tym czasie już nie żyli. W getcie znaleźli się synowie Wollfów wraz ze swymi rodzinami. W 1943 roku synowie uciekli z getta i rozpoczęli każdy na własną rękę szukać możliwości przeżycia strasznej wojny.

 

1.      Wollf Chaim (żonaty) uciekając z getta skierował swe kroki do wschodniej Polski, do miejscowości Worochowo. Dostał schronienie u polskiej nauczycielki. Wyrobił sobie dokumenty na nazwisko Stanisław Sobolewski. Doczekał się on oswobodzenia terenu przez armię rosyjską w 1944 roku. Prawdopodobnie wstąpił on do Wojska Polskiego, które zostało zawiązane w Rosji, i szlakiem wojennym dostał się do Polski na tereny zachodnie. Po zakończeniu wojny odnalazł swoją nauczycielkę na terenie Worochowa (obecnie ZSRR) i razem z nią przyjechał do Polski i zawarł związek małżeński. Chaim zakładająć rodzinę doczekał się dwóch córek. W latach 1950 zamieszkał w Stołczynie Szczecińskim 5.

 

2.      Wollf Kałman (żonaty) mieszkał we Lwowie wraz ze swoją rodziną w jednej kamienicy z panem Tadeuszem Gryniewiczem (urodzonym w Wielkich Oczach). Tadeusz pracował we Lwowie jako mechanik samochodowy w warsztacie prywatnym. Po ucieczce z getta Kałman przez parę miesięcy nie wracał do domu ukrywając się. W 1943 roku w czasie wojny niemiecko-rosyjskiej w miesiącach kwiecień-maj przyjechał do Polski, do Wielkich Oczu, ukrywając się u pana Gryniewicza poznanego we Lwowie. Córka fornala Rozalia Borczyk poznała go i wskazała Niemcom miejsce jego pobytu. Niemcy po ujęciu Kałmana wyprowadzili go na pastwisko i tam go rozstrzelali. Kałman został pogrzebany na miejscu zbrodni, koło posiadłości Gryniewicza. Po wyzwoleniu Polski Rozalia Borczyk została 1950-1953 skazana przez Sąd Wojskowy na karę więzienia za współpracę z Niemcami za wydanie Żyda. Wyrok swój odbyła.

 

3.      Wollf Barbara, ur. 1924, prawdopodobnie zginęła w getcie. Była niezamężna.

 

4.      Wollf Iciu, ur. 1921 (kawaler), uciekł z getta w 1943 roku. Trudno ustalić gdzie się ukrywał. Pojawił się na terenie Wielkich Oczu, przysiółek Hrycki, w miesiącu maj-czerwiec. Ukrywał się u p. Piotra Rozkułużny, później u p. Iwana Barana. Przebywał tam przez okres letni. Późną jesienią przeniósł się do p. Duszyńskiego na ul. Krakowiecką i do innych ludzi. Początkowo mieszkańcy Wielkich Oczu nie wiedzieli, że on się ukrywa. Przebywał w ciągu dnia na strychach, w stodołach, a noce spędzał w stajniach. Z pożywienia korzystał u zaufanych ludzi z ul. Krakowieckiej i Kazimierza. Miał on wyznaczony czas na zabieranie jedzenia. Starał się nie narażać ludzi na rozstrzelanie lub obóz koncentracyjny za ukrywanie Żyda. W kwietniu 1944, po dezercji posterunku ukraińskiego, Wollf Iciu wraz z młodzieżą podjął się warty nocnej przed napadami bandy UPA. Był aktywnym wartownikiem. Nie posiadał jednak broni, gdyż było jej mało. 21.7.1944 roku, w czasie napadu bandy UPA na Wielkie Oczy, Iciu ukrył się w polu i tam przetrwał do rana. Po napadzie mieszkańcy Wielkich Oczu wyjechali za San, czekając tam możliwości spokojnego powrotu. W miesiącu wrześniu, gdy wracali do swoich domów nie zastali już Wollfa Icia. Wyjechał on ze swoim kolegą Abramem Rychterem i do 1945 roku ślad po nim zaginął.

 

W 1945 roku około 8-12 maja przyjechali obydwaj Żydzi do Wielkich Oczu. Prawdopodobnie celem przybycia było zabranie ukrytej biżuterii. W następnym dniu jadąc do Radymna zostali zamordowani w Kobylnicy Ruskiej przez Bronisława Pałczaka i jego wspólnika o nieznanym nazwisku. Byli oni milicjantami na posterunku w Wielkich Oczach. Po zamordowaniu Żydów jego pochodzący z Wileńszczyzny wspólnik o nieznanym nazwisku i imieniu Stanisław wyjechał i ślad po nim zaginął. Bronisław Pałczak, pomimo ukrywania się w latach 1946-47, został aresztowany i osadzony w więzieniu. Sądem wojskowym został skazany na 15 lat więzienia oraz pozbawienie praw obywatelskich i honorowych przez okres 10 lat.

 

Po odsiedzeniu 3/4 wyroku wrócił on do domu rodzinnego i niedługo potem zmarł. Był to dzień 19 marca 1972 r. Jest pochowany na cmentarzu w Wielkich Oczach.

 

 

Abram Rychter, ur. w 1914 roku;

Był żonatym i miał trójkę dzieci. Mieszkał w Wielkich Oczach do 1942 roku w Rynku koło szkoły. Przed rokiem 1939 prowadził prywatną rozlewnię mleka, które przywożono z folwarku Korczunek oraz od prywatnych hodowców bydła mlecznego. Przerabiał mleko na przetwory nabiałowe, które uważane były za koszerne. Szczególnie zaopatrywali się w nie Żydzi.

 

W roku 1943 roku rodzina Rychterów, jak i inne rodziny żydowskie, została zamknięta w getcie w Jaworowie. Jego rodzina tam zginęła. Sam Abram zbiegł z getta wiosną 1943 r. Pojawił się w Wielkich Oczach. Początkowo ukrywał się na Szczeblach u pana Ryszarda Czajkowskiego - właściciela folwarku. Późną jesienią ukrywał się u pana Władysława Czopa w Wielkich Oczach, niedaleko kościoła. Na początku kwietnia 1944 przeniósł się do trzeciej kryjówki, w której przetrwał do czasu wyzwolenia Wielkich Oczu przez Armię Czerwoną. W dniu 25 lipca 1944 przebywał u pana Marcina Noworola, który wyjechał za San, aby skryć się przed bandą UPA. Mieszkał on w posiadłości oddalonej od Wielkich Oczu około 2 km. Nie jest wiadome, kto donosił Abramowi pożywienie. Po wyzwoleniu Abram wraz ze swoim przyjacielem Iciem Wollfem wyjechał za San. Około 8-12 maja 1945 roku przyjechali razem do Wielkich Oczu na bardzo krótki czas. Prawdopodobnie chcieli zabrać ukrytą przez Abrama biżuterię. W następnym dniu, w drodze do Radymna zostali schwytani i rozstrzelani w Kobylnicy Ruskiej. Sprawcami zbrodni byli Bronisław Pałczak z Wielkich Oczu, syn Piotra, i jego pochodzący z Wileńszczyzny wspólnik o nieznanym nazwisku i imieniu Stanisław. Byli oni milicjantami posterunku Wielkie Oczy. Po niedługim czasie wspólnik Pałczaka opuścił Wielkie Oczy i ślad po nim zaginął. Pałczak został skazany przez Sąd wojskowy w Rzeszowie na karę więzienia i pozbawienia praw obywatelskich. Po odbyciu 3/4 kary wrócił do domu i niedługo potem zmarł. Było to 19 marca 1972 roku. Został pogrzebany na cmentarzu w Wielkich Oczach.

 

Abrum Bajdyk, ur. 1912 roku;

Był żonatym, miał trójkę dzieci. Miał on małą piekarnię, w której zatrudniał swoją rodzinę. Zaopatrywał on w drożdże sklepy w Wielkich Oczach. Rodzina jego była średnio zamożna. Wiosną 1942 r. wywieziono ich do getta w Jaworowie. W kwietniu 1943 roku uciekł z getta chroniąć się na wiosce Wólka Żmijowska. Ukrywał się u pana Władysława Stopyry. Przebywał tam do sierpnia tego roku. W tym to miesiącu dzieci sąsiada rozpoznały Żyda Abruma. Fakt ten został zgłoszony na posterunek żandarmerii niemieckiej w Wielkich Oczach. Niemcy dokonali rewizji u pana Stopyry, lecz nie znaleźli tam zgłoszonego Żyda. Ukrywał się on w lesie. Po przeprowadzonej rewizji pan Stopyra został aresztowany i odwieziony przez gestapo do Jaworowa. Tam doznał tortur. Nie przyznał się jednak do przetrzymywania Żyda. Po kilku tygodniach został zwolniony i powrócił do domu. We wrześniu-październiku Abrum przeniósł się na Horyśnie do pana Antoniego Kolasa, oraz do sąsiadów Michała i Stefana Pankiewicza. Przebywał tam przez okres zimowy w roku 1943-1944. Wczesną wiosną przeniósł się na Wólkę Żmijowską. Tam został zamordowany przez bandę UPA w marcu-kwietniu 1944 roku.

 

 

Pan Iciu Wizenblit

Żyd urodzony w latach 1913-15, z wykształcenia chemik, przybył do Wielkich Oczu w roku 1940 w miesiącu drugim do gorzelni jako chemik, gdyż gorzelnia pracowała na trzy zmiany i wytwarzano w niej dużą ilość spirytusu. Zamieszkał on u państwa Wardygów Stanisława i Anny, przy ulicy Krakowieckiej. Mieszkał tam przez okres okupacji rosyjskiej i niemieckiej, aż do roku 1942 miesiąca X-XII. W czasie pobytu w Wielkich Oczach zapoznał się bardzo dobrze z jedną panienką o nazwisku Dańczak Łucja. Miała ona średnie wykształcenie. W czasie okupacji niemieckiej pani Dańczak zostawiła Iciowi Wizenblatowi dowód osobisty Polaka, mieszkańca Lipowiec, gmina Wielkie Oczy, obecnie ZSRR, na nazwisko Gustaw Urban.

 

Pan Wizenblit nie był podobny do Żyda. Jego rysy twarzy wskazywały na katolika, dlatego łatwo można było dopasować dowód osobisty. W roku 1942 w miesiącach X-XII opuszcza potajemnie Wielkie Oczy, już jako Gustaw Urban, i wyjeżdża w okolice Jaworowa do miasteczka Gródek Jagieloński, obecnie ZSRR. Tam poznaje Niemkę pochodzenia żydowskiego i zawierają związek małżeński w roku 1943. Doczekał się potomstwa, syna i córkę, która zmarła mając 10 lat. Wiadomość o Iciu urwała się przez okres 1943-1945. W pażdzierniku 1945 roku daje o sobie znać do państwa Wardygów, że mieszka w Cieplicach Zdroju i jest dyrektorem sanatorium. Tam też odwiedza go pani Wardyga. W 1946-1947 przenosi się do Wrocławia i podejmuje pracę na Uniwersytecie Wrocławskim, jako wykładowca chemii. Odwiedza go tam  Anna Wardyga. Czy jeszcze żyje do tej pory – nie wiadomo. Po wyzwoleniu odwdzięczył się panu Urbanowi Gustawowi, jak również Łucji Dańczak i Annie Wardydze za życzliwość i ocalenie życia.

Powrót